Kiedy Frankowicze po raz pierwszy rozpoczęli batalie sądowe, nie było pewne, jakie finalnie będą dla nich rozstrzygnięcia. Większość z nich zaciągnęła kredyty w czasie, gdy kurs franka był stosunkowo niski (lata 2006-2008, choć pierwsze kredyty frankowe były zaciągane dużo wcześniej). Można zauważyć, że w społeczeństwie pojawił się pogląd, jakoby Frankowicze byli sami sobie winni zaistniałej sytuacji związanej z trudnością w spłacie kredytu, jednak sprawa nie jest aż tak prosta.
Od czego zaczął się problem Frankowiczów?
Aby lepiej zrozumieć ich położenie, warto przeanalizować ówczesny rynek mieszkaniowy, a także sytuację społeczno-gospodarczą. W 2006 roku wzrastało tempo zadłużenia gospodarstw domowych w instytucjach finansowych, głównie ze względu na poprawę sytuacji dochodowej mieszkańców kraju, a większość przyrostów bankowych kredytów mieszkaniowych stanowiły właśnie kredyty denominowane. W kredytach mieszkaniowych udział tych denominowanych w złotych zwiększył się z 36% w grudniu 2006 r. do 45% w grudniu 2007 r., przy czym należy zaznaczyć, że kredyty złotowe miały wysokie oprocentowanie, dlatego nie były tak często zaciągane. Drugi kwartał 2006 r. był rekordowym pod względem wzrostu cen mieszkań, co znacznie ograniczyło popyt. Nastąpił nie tylko znaczący wzrost cen mieszkań, ale również domów i działek budowlanych.
Dlaczego Kredytobiorcy zdecydowali się na kredyt we frankach?
W tej sytuacji banki masowo rozpoczęły udzielanie kredytów mieszkaniowych denominowanych i indeksowanych, co miało wiele przyczyn, a przede wszystkim były to takie czynniki jak:
- wzrost zamożności społeczeństwa,
- umocnienie kursu złotego,
- niższe oprocentowanie kredytów walutowych
- koszty kredytu porównywalne do ceny najmu,
- niski poziom edukacji ekonomicznej,
- nieskuteczne procedury oceny ryzyka kursowego,
- nieskuteczny system ochrony praw konsumentów,
- perspektywa przyjęcia euro
Brak zdolności kredytowej w złotówkach, ale nie we frankach
W czym więc tkwił największy problem? Banki, pomimo iż wdrożyły wewnętrzne procedury informacyjne na temat kredytów denominowanych/indeksowanych i ryzyka wynikającego z ich zaciągnięcia, realnie nie zapewniły świadomego podjęcia decyzji Kredytobiorcom. Wielokrotnie kredyty otrzymywały osoby, które miały problem ze zdolnością kredytową i rekomendowano im zawarcie kredytu walutowego, a w wielu przypadkach wręcz zapewniano ich o braku zdolności w złotówkach. Przepisy prawa nie uprawniały jednak banków do zmiany charakteru oferowanego kredytu, a także zamiaru ustalenia zdolności do jego spłaty wraz z odsetkami na warunkach nowych i nieokreślonych. Ustalanie zdolności jest pewnego rodzaju prognozą i nie powinna bazować na okolicznościach, które nie zależą od Kredytobiorcy i nie dotyczą jego stanu majątkowego. Kredyty denominowane zaciągano głównie ze względu na różnice w poziomach stóp procentowych, a te powiązane z kursem CHF były atrakcyjne w perspektywie kredytów długoterminowych.
Ponadto przekonywano o stabilności waluty, a także informowano o ryzyku tylko w perspektywie spłaty ratalnej. Aby zobrazować stabilność CHF, banki przedstawiały Kredytobiorcom wykresy kursu CHF wobec kursu PLN, jednakże w tych zestawieniach uwzględniano dane historyczne obejmujące ok. pięć lat, a także uśrednione parametry (bez rozróżnienia kursu kupna i sprzedaży CHF). Były to więc materiały niemiarodajne i wprowadzające w błąd konsumentów. Przy czym ekonomiści wskazują, że frank szwajcarski to jedna z najmocniejszych walut, trwale umacniająca się względem innych. Banki również nie informowały konsumentów, na czym polega ryzyko walutowe albo tylko szczątkowe wzmianki umieszczały w zapisach umownych bez wyjaśnienia, jak na całkowite zadłużenie wpływa wprowadzenie do umowy warunku indeksacji bądź denominacji. O ile Kredytobiorcy mogli być świadomi tego, że kurs waluty będzie z czasem wzrastał, nie mieli pojęcia, że pomimo wzrostu rat i ich spłat może dojść do sytuacji, w której kwota pozostała do spłaty będzie znacznie wyższa niż kwota zaciągniętego kredytu.
Autor: Natalia Dzwoniarska, Votum Finance Help